Co dzień ludzie spełniają swoje marzenia, te duże i te małe. Każdy jest bowiem inny i dlatego marzenia też różnią się, podobnie jak drogi do ich spełnienia. Sporo osób potrafi oszczędzać na podróż swego życia lub też inwestuje swoje zasoby tak, aby przynosiły jak największe korzyści. Są i tacy, którzy za wygraną w kasyno z bonusem na start bez depozytu są w stanie okrążyć świat. Niebanalnym pomysłem jest wyprawa śladami najpiękniejszych wulkanów na tej Ziemi. Wyglądają niezwykle majestatycznie na tle gór czy miast, a jednocześnie potrafią przynieść zagładę i zniszczenie. Zobaczmy zatem, jakie cuda można poznać na naszym globie?

Start z Półwyspu Apenińskiego i co dalej?

Jako że mieszkamy na kontynencie europejskim, można zacząć przygodę z najpiękniejszymi wulkanami od tych, które są najbliżej. Do dyspozycji mamy aż 3 niezwykłe stożki we Włoszech, które są na wyciągnięcie ręki. Do najbardziej znanych i odwiedzanych należą oczywiście Etna i Wezuwiusz, jak i Stromboli, który również przyciąga licznych turystów. Wizyta w tym regionie będzie prawdziwą gratką także ze względów historycznych. Jeśli ciepłota nam dokuczy, wówczas konieczna jest wizyta na Islandii, gdzie orzeźwi nas chłód i widok wulkanu Hekla. Po zwiedzeniu Islandii, warto wyruszyć na kontynent afrykański, gdzie czeka nas wspinaczka na najbardziej znaną górę Afryki – Kilimandżaro w Tanzanii. Nieopodal znajduje się także Meru, a nieco dalej Fako, bardziej znany jako Kamerun. Pięknym wulkanem jest także Nyiragongo w Demokratycznej Republice Konga, którego raczej będziemy podziwiać tylko z daleka, z uwagi na toczone w tym rejonie działania zbrojne. Przez fakt ten, wulkan nie został jak dotąd dostatecznie zbadany przez specjalistów, a obawiają się oni jego silnej erupcji.

Ameryka czeka, a wraz z nią wulkany

Kolejnym, lecz odległym przystankiem jest Ameryka Południowa i leżący w Andach wulkan Tungurahua. Podejście na szczyt jest utrudnione ze względu na żużel i śnieg, lecz widok i roślinność okalająca zbocza, powodują niezapomniane przeżycia. W tym rejonie jest o wiele więcej masywów do zwiedzenia (Villarica, Cerro Azul, Ojos de salado, Chimborazo i inne), więc jeśli tylko czas nas nie ogranicza, można pokusić się o rozszerzenie naszego pierwotnego planu odwiedzin. Dalsza podróż przebiega w kierunku Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie w zachwyt wprowadzi nas Góra Świętej Heleny, której ostatnia erupcja miała miejsce w 1980 roku. Dzięki zamontowanym czujnikom na jej zboczach, udało się przewidzieć nadchodzącą tragedię i ewakuować ludność z jej obszaru. Wulkan ten od tego czasu daje sporadyczne oznaki swej aktywności. Kolejnym całym kompleksem wulkanicznym w tym kraju jest Park Narodowy Yellowstone, którego zwiedzanie zajmie naprawdę sporo czasu. Przebogata roślinność, zwierzęta, kaniony, wodospady oraz słynne gejzery na tle Gór Skalistych, pozostawią wyjątkowe wspomnienia na całe życie. Dalej można udać się do stanu Waszyngton, gdzie góruje Mount Rainier. Z uwagi na położenie większości wulkanów na terenie gór, podejście na ich szczyt lub jego okolice, bywa całkiem sporym wyzwaniem, do którego należy się odpowiednio przygotować. W przypadku północnej części naszej podróży czeka nas również podróż na Alaskę, by zobaczyć ośnieżony Shishaldin. Rzut beretem jest Kamczatka, a tam zaskakuje swym widokiem Iczyńska Sopka i inne wulkany Azji. Stany Zjednoczone to także wulkaniczne cuda na Hawajach z Kilauea w tle.

Najbardziej rozpoznawalny wulkan świata – Fudżi

Tej świętej góry Japończyków nie trzeba szczególnie przedstawiać. Jej majestat jest podziwiany przy okazji zwiedzania tego kraju, licznych świątyń, ogrodów zen. Możemy kojarzyć zdjęcia kwitnących wiśni na tle wulkanu Fudżi-San. Ciekawostką jest fakt, że inna góra w kilku filmach udawała japoński wulkan, a mowa o Mount Taranaki ( Egmont) z Nowej Zelandii. Jej kształt, jak widać ze zdjęć satelitarnych, jest idealnie kolisty, co wpływa na całą symetrię góry, czyniąc ją wyjątkowo fotogeniczną. Z kolei jezioro i zielone pastwiska przed nią sprawiają, że nie dziwi jej rola jako dublera Fudżi-San.